Orszak rozpoczęła tradycyjnie już msza św., która odprawiona została w samo południe w kościele pw. NMP Matki Kościoła i św. Barbary na os. Dolnośląskim. Tuż po nabożeństwie korowód przeszedł ulicami Lipową, rotm. Witolda Pileckiego, Rodziny Hellwigów w kierunku kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Kościuszki.
Po drodze odegranych zostało kilka scen. Uczestnicy przemarszu mogli zobaczyć m.in. „Dwór Heroda”, „Pastuszki” czy „Walkę diabłów i aniołów”. Nie zabrakło także „Dworu Heroda” – króla, który nie mógł znieść wieści o nowonarodzonym królu żydowskim. Kolędnicy ujrzeli również moment, w którym brzemienna Maryja i Józef zapukali do drzwi gospody, jednak nie zostali przyjęci. Ostatnim punktem orszaku była „Stajenka” w ogrodach parafii farnej przy ul. Kościuszki. To właśnie tam trzech królowie – Kacper, Melchior i Baltazar – wraz z towarzyszącymi im kolędnikami pokłonili się Świętej Rodzinie.
6 stycznia, to również jest również dzień misjonarzy, tych wszystkich, którzy głoszą Pana Jezusa na antypodach świata. My, poprzez swoje świadectwo wychodząc na ulicę, również chcemy być tymi misjonarzami, którzy w naszej przestrzeni, w naszej codzienności świadczą o Chrystusie – mówi ks. Krzysztof Pietrzak, wikary w parafii NMP Nieustającej Pomocy w Bełchatowie.
Coś, co zdecydowanie jest najpiękniejsze w Orszaku Trzech Króli, i co było doskonale widać w Bełchatowie, to fakt, że udział biorą w nim całe pokolenia, to wydarzenie łączy pokolenia. W Orszaku biorą udział całe rodziny, dziadkowie, rodzice, i małe dzieci, które często biorą udział w orszaku pierwszy raz w swoim życiu.
Napisz komentarz
Komentarze