W tym roku Wszystkich Świętych obchodzone było pod znakiem zamkniętych cmentarzy. Ilość odnotowywanych dobowych zarażeń COVID-19, potwierdzonych testem, była na tyle duża, że Rząd zdecydował się zamknąć cmentarze od 31 października do 2 listopada.
Decyzja wywołała wiele kontrowersji. Ludzie byli w szoku, że w tym roku nie będą mogli odwiedzić grobów swoich bliskich zmarłych. W szoku byli również sprzedawcy zniczy i kwiatów, którzy z wyniku decyzji o zamykaniu cmentarzy ponieśli straty, które trzeba liczyć już w tysiącach. Większość pytanych sprzedawców nie ma pretensji o sam fakt zamknięcia cmentarzy, ale o to, że decyzję ogłoszono w ostatniej chwili.
- Wydaje mi się, że ta decyzja była podjęta w ostatniej chwili. Trzeba było, chociaż parę dni wcześniej ogłosić, albo chociaż w sobotę dać ludziom znać, żeby mogli to wyprzedać. Ciężko jest, kwiatów niestety zostało każdemu, bo to dwa dni były takie, że sobotę i niedzielę jest najlepszy handel, podczas którego można było to sprzedać. Myślę, że premier dotrzyma obietnicy i wykupi kwiaty, i jakaś kwota dla każdego będzie przeznaczona – mówi Marzena, sprzedawczyni kwiatów.
-Dowiedziałem się bodajże w piątek o tej decyzji i tutaj właśnie sprzedawałam te kwiatki, i już praktycznie o godzinie 17 zakończyłem, ponieważ będzie kolejny dzień, w którym będzie można sprzedawać. Dostałem wiadomość telefoniczną, że orędzie naszego premiera było i cmentarze są zamknięte. Moja wypowiedź jest taka, bardzo źle się stało pod jednym względem, ja rozumiem, że pandemia jest tak mocna i tak silna, ale taką decyzję Rząd czy Państwo, powinno ogłosić 3/4 dni wcześniej dla wszystkich osób zajmujących się sprzedażą kwiatów. Widzieli, że wzrost jest coraz większy, że to nie jest trzysta zakażeń, jak wcześniej, tylko już w tysiącach należy liczyć, i powinni powiedzieć, że np. w sobotę do 15 pozwalają handlować, pozwolić odwiedzać ludziom cmentarze, natomiast o godz. 15 proszę już interes zamykać, ze względu na bezpieczeństwo ludzi. Jednak dowiadywanie się z godziny na godzinę, to była katastrofa. Wiecie, co tutaj się działo? O godzinie 18 przychodzili tutaj ludzie już sfrustrowani i przy cmentarzu, po prostu klęli. Mówili, że to, co oni zrobili, to jest tragiczne – mówi Robert, sprzedawca kwiatów.
Cmentarze były zamknięte 3 dni. Jakie straty ponieśli sprzedawcy w tym czasie?
- Gdyby tak policzyć, to wyjdzie jakieś 8 000 zł na pewno, ponieważ dużo kwiatków ciętych zostało - mówi Marzena, sprzedawczyni kwiatów.
- To wygląda tak, że przy tym małym biznesie własnym to jest strata 15 000 zł przez trzy dni. To jest bardzo dużo. Jeżeli to jest firma rodzina, 4-osobowa, która przy tym pracowała przez pół roku, to jest to bardzo duża strata.
Napisz komentarz
Komentarze