Niemiecki obóz dla polskich dzieci w Łodzi. Już sama ta zbitka słów brzmi przerażająco, a to tylko tytuł spotkania z pisarzem Błażejem Torańskim, który opowiadał słuchaczom podczas Nocy Muzeum o tym właśnie niemieckim obozie dla polskich dzieci.
Jeśli chodzi o tę nazwę, to niektórzy naukowcy twierdzą, że to był obóz izolacyjny, obóz pracy, a nie obóz koncentracyjny, natomiast miał on wiele cech obozu koncentracyjnego. Pokazałam, że w tym miejscu, w tym piekle, na terenie łódzkiego getta, gdzie Niemcy wyodrębnili 5 ha, dzieci zabijano na raty, terrorem psychicznym i fizycznym, bezgranicznym głodem. Dzieci były tak głodne, że z głodu obgryzały sobie palce. Nie było tam muszy, ptaków, czy szczurów, bo dzieci zjadały tam wszyto – mówi Błażej Torański pisarz.
Opowieści pana Błażeja jeżą włosy na głowie. Są doprawdy przerażające i dojmujące. W głowie się nie mieści, jak okrutni potrafili być żołnierze niemieccy, zwłaszcza wobec najbardziej bezbronnych dzieci. Ale ile osób z Państwa czytających ten tekst słyszało o takim obozie dla dzieci? Większość z nas słyszała o Auschwitz czy Treblince, ale o niemieckim obozie dla dzieci? Czy powinno się o nim więcej mówić? To pytanie jest oczywiście retoryczne.
Jestem zwolennikiem tego, aby jak najwięcej powstawało naukowych książek, filmów dokumentalnych, fabularnych. Sam napisałem o tym obozie w trzech książkach, które stały się bestselerami. One dlatego są bestselerami, ponieważ jest ogromne łaknienie wiedzy na ten temat. Ja jeżdżę z wykładami po Polsce, mam ich za sobą około 50, i ludzie pytają mnie, dlaczego nie ma w to miejsce wycieczek, pielgrzymek na ul. Przemysłową na Bałutach w Łodzi, takich jak do Auschwitz. To jest zasadne pytanie, bo to miejsce zasługuje na upamiętnienie – dodaje Błażej Torański pisarz
Zdecydowanie warto zapoznać się z twórczością Błażeja Torańskiego i poznać historię niemieckiego obozu dla polskich dzieci w Łodzi, bo to jest nasza tożsamość narodowa, nasza historia.
Napisz komentarz
Komentarze